Kolejna edycja największej tematycznej konferencji PHP w Polsce Europie Środkowej za nami. Miejsce to samo jak w ostatnich latach, ale forma zgoła inna.

Na fejsbukowej grupie PHPers Afters Hours pojawiło się sporo negatywnych opinii na temat tegorocznej edycji – ja natomiast chciałbym ją przedstawić delikatnie bardziej merytorycznie – przede wszystkim co się zmieniło w stosunku do poprzednich lat.

Jeszcze przed ubiegłorocznym PHPCon Poland pojawiły się wiadomości, które sugerowały, że wraz z edycją 2017 nastąpią duże zmiany. Event stał się bardziej międzynarodowy, a prelekcji więcej i dodatkowo podzielone według innych zasad.

Piątek w Ossie to chmury i deszcz

W głosowaniu na miejsce konferencji wygrał hotel Ossa – po raz trzeci z rzędu mogliśmy nabijać kilometry spacerując długimi korytarzami. Może to i dobrze, bo do wyjścia na zewnątrz pogoda nie zachęcała. Fatalnie nie było, ale temperatura o tej porze roku raczej do przechadzek nie zachęca – weekend zaraz po Wszystkich Świętych to nie jest idealny termin. Raz, że listopad i nie wiadomo czego się spodziewać, a dwa że ten „długi weekend” niektórzy spędzają w inny sposób.

Sobota – słońce było, ale temperatury już zabrakło…

Standardowo konferencja rozpoczęła się od warsztatów – i niestety po raz kolejny nie obyło się bez niespodzianek i wstrzymywania ćwiczeń, problemem znowu było WiFi. Z jednej strony organizator/hotel nauczony doświadczeniem (3 rok z rzędu!) powinien był dołożyć starań, z drugiej strony wydawało się, że prowadzący też nie mieli planu awaryjnego na problemy z internetem. Może u nich takie kłopoty nie występują? 😉 Niemniej jednak, moja pierwsza styczność z prowadzącym „Let your tests drive your development” Michelangelo van Dam wypadła bardzo pozytywnie. Kilka ciekawych informacji czy samo podejście do TDD (i świetny przykład z EPESI) na pewno znajdzie swoje zastosowanie w codziennej pracy. There is no [legacy] code you cannot test.

Same prelekcje zostały poukładane w 3 tematyczne „tory” – relaxing, intermediate oraz guru. Wykłady od strony prowadzących (a przynajmniej tych, na których miałem przyjemność się znaleźć) bardzo w porządku. Dużo prelegentów było zza granicy, jednak można ich było bez większych problemów zrozumieć (jak sięgam pamięcią do poprzednich edycji to różnie z tym było… a może mój angielski jest lepszy? ;). Sam podział jednak, czasami nie miał nic wspólnego ze swoimi nazwami – albo we wszystkich salach wykłady o podobnym poziomie trudności (subiektywnie), albo dużo ciekawsze tematy w teoretycznie „słabszych” salach (również subiektywnie)…

Piątek upłynął bardzo szybko, chociaż niestety zmęczenie dawało znać o sobie – kilkugodzinna podróż, praca/warsztaty, mini-obiad i kilka wykładów, a na koniec jak zwykle smaczna kolacja i firmowa integracja, bo pojechało nas tam aż 17 deweloperów 😉 Z salami wykładowymi nastąpiła mała zmiana – pomieszczenie, gdzie w zeszłym roku sponsorzy mieli swoje stanowiska zostało zamienione w niebieską salę (intermediate), a sponsorzy przesunięci bliżej środka hotelu, pomiędzy zieloną a właśnie niebieską. Mówiąc o sponsorach – mam wrażenie, że z każdym rokiem (od edycji 2015) jest co raz słabiej. Nie jestem typem gadżeciarza, który musi wrócić z choćby jedną reklamówką zabawek, ale porównując maskotkę słonia PHP (2016?) do tegorocznego kufla piwa (bez piwa 😉 nie wiem czy to idzie w dobrą stronę…

Sobota i niedziela to wykład za wykładem. Pierwsza prelekcja w sobotę w sali guru okazała się bardzo trudna i po prostu kiepska – ale nie względu na prowadzącego i materiał bo case study był interesujący, ale ze względu na warunki – dolny projektor wyświetlał slajdy jakby mu się nie chciało (ponoć górny też pozostawał wiele do życzenia), a klimatyzacja została ustawiona jakbyśmy siedzieli na gorącej Majorce.

Oczy bolały…

Niebieska sala to odwrotność – często wypełniona po brzegi, ale klimatyzacja chyba została zakazana – po 30 minutach wykładu było na tyle duszno i ciepło, że po skończonych zajęciach wyjście poza salę to mały szok termiczny. Ostatni sobotni wykład w niebieskiej sali to mój faworyt tegorocznej edycji – kilka prostych przykładów możliwości composera (w formie: omówienie, slajd, pokazanie w praktyce) to była bomba w mojej małej głowie… szczególnie patching i git hooks. A myślałem, że potrafię composera… chociaż trochę.

Niedziela to chillout i przygotowanie do wyjazdu, wykłady były dużo krótsze niż zaplanowane „okna” – większość z nich kończyła się już po 30 minutach, co ostatecznie powodowało niepotrzebne przeciąganie i wyczekiwanie na zakończenie całej konferencji.

A teraz domek, praca i codzienna rzeczywistość… Ale tylko na tydzień 😉 Następny przystanek to SymfonyCon w krainie wampirów!